
Artykuł: Bariści w Redlands stracili pracę. Teraz są współwłaścicielami swojego sklepu
Na narożnym parkingu tuż przy autostradzie 10 w Redlands Slow Bloom Coffee Cooperative wygląda jak każda inna hipsterska kawiarnia.
Na zewnątrz donice wykonane z beczek po winie i ocynkowanej blachy trzymają sukulenty. Flaga Progress Pride – sztandar z trójkątnym kantonem po lewej stronie nad tęczowym polem reprezentującym społeczność trans – powiewa z masztu obok parkingu.
Ławka obok kaktusowego ogrodu przyniosła ulgę kolejce klientów, która już stała przed drzwiami. Nad nimi markiza głosiła odświętną czcionką w stylu lat 60. nazwisko Slow Bloom z filmu Austina Powersa.
Wewnątrz szafki i półki zastawione były T-shirtami, mieszankami pieczeni i sklepowymi naklejkami. R&B grane na głośnikach. Tylko niewielka wystawa oprawionych w ramki artykułów prasowych obok toalety dla wszystkich płci wskazywała na głębszą historię.
Slow Bloom jest zwieńczeniem wieloletniej walki byłych pracowników Augie’s Coffee, ukochanej sieci Inland Empire, która została zamknięta latem 2020 roku. Andy i Austin Amento, właściciele ojca i syna, obwiniają pandemię COVID-19, ale pracownicy twierdzili, że zamknięcie nastąpiło, ponieważ utworzyli związek zawodowy.
Pracownicy złożyli skargę do Krajowej Rady ds. Stosunków Pracy, która orzekła, że działania Amentos były nielegalne. Doprowadziło to do ugody finansowej ze zwolnionymi pracownikami, z których większość przeniosła się do innych miejsc pracy. Ale 15 trzymało się razem, sprzedając zimne napary i pieczenie online i na pop-upach z marzeniami o otwarciu własnego sklepu.
Z ugodą w ręku i dziesiątkami tysięcy dolarów zebranych przez fanów na Kickstarterze, pozostali absolwenci Augie otworzyli zeszłej wiosny Slow Bloom jako spółdzielnię pracowniczą — jedno z zaledwie kilku takich miejsc w amerykańskim przemyśle kawowym. Każdy ma równe udziały własnościowe, każdy ma coś do powiedzenia w każdej decyzji. Każdy zarabia 19 dolarów na godzinę i ma udział w puli napiwków. Na koniec każdego kwartału rozdzielają między siebie wszelkie zyski w zależności od tego, ile każda osoba pracowała.
Jak na razie super.
Firma Slow Bloom właśnie otworzyła stały lokal w lokalnym barze, chce wynająć lokal, aby rozszerzyć możliwości palenia i prowadzi rozmowy z piekarzem, aby otworzyć kolejną spółdzielnię w mieście. Rankiem, który odwiedziłem, patroni w każdym wieku i każdej rasy wchodzili i wychodzili i przebywali na zacienionym patio pomimo już duszącego upału.
Daawud Smith delektował się podwójnym czajem z mlekiem owsianym, czytając poradnik. Mieszkaniec San Bernardino zaczął spędzać czas w Slow Bloom kilka tygodni wcześniej, zwabiony „pozytywnymi wibracjami” tego miejsca. W pewnym momencie przeczytał artykuły na ścianie i poznał historię kawiarni.
„Myślę, że jest świetny” — powiedział Smith. „Nie narzekaj. Twórz i zmieniaj. Idź do przodu i zrób coś lepszego”.
Stolik dalej, student Uniwersytetu Loma Linda, Julius Reyes, pracował nad gazetą i wykrzykiwał „atmosferę Slow Bloom, która pomaga mi w moich kreatywnych sokach”. Znajomy opowiedział mu o początkach sklepu.
„To bardzo inspirująca historia” — powiedział Reyes. „Wyszli z własnej inicjatywy, aby to zrobić”.
Z tyłu zarząd Slow Bloom — prezes Kelley Bader, wiceprezes Jina Edwards i skarbnik Evan Costello — popijali własne piwa i promienieli.
„Złapaliśmy falę w bardzo dobrym momencie, aby poprosić ludzi o pomoc” — powiedział 27-letni Costello. „Ludzie mieli dość tak wielu rzeczy. Ludzie byli gotowi na coś nowego”.
„Ciągle się uczymy, ale mamy poczucie ogromnego sukcesu” — powiedział 43-letni Edwards. „Ale czuję się ekstatycznie, pracując tutaj, ponieważ pochodzimy z tego samego miejsca i jesteśmy odpowiedzialni za nasze życie”.
Bader wpisał coś na swoim laptopie i wyszukał e-mail, który wysłał do jednej z nielicznych innych spółdzielni kawowych — sieci w rejonie Sacramento. „Każdego dnia budzę się i myślę:„ Jak się tu dostaliśmy? na dobre i na złe” – powiedział 31-latek. „Ale naprawdę, lepiej.”
Opisałem zamknięcie Augie’s w 2020 roku, a historia zawsze utkwiła mi w pamięci, mimo że kawa nie jest moim kubkiem – jestem bardziej Orange Bang! typ faceta. W tamtym czasie tylko garstka coffee shopów w Stanach Zjednoczonych zrzeszała się w związkach zawodowych, mimo że grupy pracownicze starały się o to od dziesięcioleci. Eksperci uważali, że było to zadanie niemożliwe, ponieważ bycie baristą było postrzegane jako praca przejściowa, przyciągająca ludzi, którzy zamiast godnej płacy szukali atmosfery w miejscu pracy.
Jednak w ciągu ostatnich trzech lat duże i małe kawiarnie głosowały za zjednoczeniem – ponad 300 lokali Starbucks. Decyzja Slow Bloom, by działać jako spółdzielnia pracownicza, uczyniła ich ponownie pionierami.
Bader powiedział, że zwolnieni pracownicy Augie’s wcześnie dyskutowali, czy utworzyć kolektyw, czy otworzyć Slow Bloom jako tradycyjną korporację z ograniczoną odpowiedzialnością, w której tylko garstka ludzi mogłaby ją legalnie posiadać.
„Nie mogliśmy tak po prostu zatrudnić 60 osób, a ludzie potrzebowali natychmiastowej pracy” — powiedział.
– Ale o co walczyliśmy? — odpowiedział Edwards. „Walczyliśmy o autonomię. Chcieliśmy, aby wszyscy byli na tym samym polu gry, aby nikt nie został pominięty”. Powiedziała, że pracownicy, którzy ostatecznie utworzyli Slow Bloom, czerpali pocieszenie od długoletnich klientów, którzy wspierali ich od momentu zwolnienia, kontynuując kupowanie ich produktów.
„Ludzie powiedzieliby:„ Kontynuuj, będziemy tu dla ciebie ”- powiedział Edwards. “‘Widzimy Cię.'”
Spółdzielnie pracownicze pozostają w tym kraju rzadkością. W raporcie Federacji Spółdzielni Pracowniczych Stanów Zjednoczonych z 2021 r. oszacowano, że istnieje około 1000 takich firm – zaledwie drobinka z szacowanych 33 milionów małych firm w całym kraju. Uważa się, że Slow Bloom jest jedyną kawiarnią prowadzoną jako spółdzielnia w południowej Kalifornii (kolejny taki projekt w Lynwood został zamknięty kilka lat temu).
Bader, Costello i Edwards uważają, że więcej kawiarni powinno pójść w ich ślady. Teraz to oni oferują rady, nawet jeśli nadal proszą o nie innych.
„To lekcja zaangażowania” — powiedział Costello. „To było jak budowanie samochodu, podczas gdy silnik napędza go do przodu.
Problemy, z którymi musieli się zmierzyć w nowym przedsięwzięciu, nie przypominają niczego, czego nie doświadczyli wcześniej w Augie’s. W pierwszym tygodniu ktoś ukradł kasę fiskalną. Niektórzy klienci, dowiedziawszy się o swoim systemie, odeszli zirytowani.
Bader przyznał, że największym problemem jest „pogodzenie się z tym, jak radzić sobie ze scenariuszami dyscypliny w miejscu pracy” — na przykład ktoś, kto nie wykonał wszystkich swoich obowiązków zmianowych. „Nikt z nas nie czuje się zbyt komfortowo, egzekwując zasady i zasady”.
Innymi słowy, nikt nie chce zachowywać się jak szef, ponieważ każdy jest szefem. Ale te scenariusze były tak nieliczne, że Slow Bloom nie stracił jeszcze ani jednego założyciela i nie może się doczekać stworzenia modelu, do którego może dołączyć więcej współwłaścicieli.
„Myślę, że coś wisi w powietrzu” – dodał Bader. „Młodzi ludzie widzą siebie pracujących coraz dłużej na tym samym stanowisku i nie awansujących. Ludzie zaczynają rozumieć swoje miejsce w łańcuchu, gdy ich firmy stają się coraz większe. Słyszą tykanie zegara i pytają: „Albo coś zrobię, albo zostanę w tyle”.
Pożegnałem się z całą trójką i wróciłem do Slow Bloom. Kiedy przyjechałem po raz pierwszy, było tłoczno, a teraz było zapakowane. Zamówiłem tamaryndowca na wynos od Danny’ego Storlla.
„Najlepsze w tym jest to, że nie jesteś karany za troskę” – powiedział były kierownik cateringu Augie. „Szefowie nakładają na ciebie więcej pracy, wykorzystują cię tylko dlatego, że chcesz działać lepiej. Troska o to, jak rośnie garnek dla wszystkich. To takie uwalniające, być częścią.”
Za mną tworzyła się kolejka. Usunąłem się z drogi, a moje miejsce zajął zwykły gość.
“Dzień dobry!” — powiedział Storll. „Zwykłe?”