Miłośnicy sushi Japonia stara się ratować swój przemysł rybny, gdy oceany się ocieplają

MAISAKA, Japonia —

Co roku, gdy lipiec dobiega końca, Norio Terada i jego koledzy, hodowcy ostryg, zanurzają w wodach jeziora Hamana setki muszli przegrzebków nawleczonych na druciane pierścienie.

Maleńkie czarne larwy przyczepiające się do muszli zostaną zebrane ze słonej laguny po około 18 miesiącach jako dorosłe ostrygi. Najpierw jednak muszą przetrwać w coraz bardziej nieprzyjaznym środowisku morskim, które w ostatnich latach spowodowało spadek produkcji i wstrząsnęło rybakami w całym kraju.

„Hodowla ostryg ma ponad 100-letnią historię. Ale po raz pierwszy zaobserwowałem tak dużą liczbę zgonów” – powiedział 64-letni Terada. Szczególnie niszczycielski sezon trzy lata temu przyniósł jedynie jedną dziesiątą zwykłego spożycia.

Jednym z krytycznych zagrożeń są cieplejsze wody, które hamują rozwój ostryg i innych organizmów wodnych wraz ze spadkiem poziomu tlenu. Według amerykańskiej Narodowej Administracji Oceanicznej i Atmosferycznej średnia temperatura powierzchni oceanów na świecie osiągnęła w sierpniu rekordową wysokość, a morskie fale upałów spowodowały, że tego lata w niektórych obszarach temperatura osiągnęła prawie 100 stopni.

Zmiana temperatury morza zakłóca również wzorce migracji i zachowanie podwodnych stworzeń, co oznacza, że ​​leszcze czarnogłowe tutaj, w przybrzeżnej Maisace, stają się bardziej aktywne w miesiącach zimowych i żerują na młodych ostrygach Terady.

Nie tylko Terada zmaga się z niedoborami. Cztery dekady temu ten kochający sushi kraj był jednym z największych krajów rybackich na świecie, łowiąc w latach 80. ponad 12 milionów ton rocznie. Jednak w ciągu ostatnich 10 lat transport w Japonii stale spadał, osiągając rekordowo niski poziom w 2022 r. wynoszący 3,85 mln ton, co oznacza spadek o 7,5% w porównaniu z rokiem poprzednim.

Ponieważ ryby sprzyjają chłodniejszemu klimatowi, niektóre gatunki, takie jak jaszczurka pacyficzna i kałamarnica latająca, przemieszczają się dalej na otwarte wody i poza zasięg japońskich rybaków, szczególnie w obliczu wzrostu cen paliwa. Według grup branżowych inne, tradycyjnie łowione u południowych wybrzeży Japonii, takie jak żółtogonak czy makrela hiszpańska, ponownie pojawiają się w wodach północnych. Często ryby te muszą być wysyłane z powrotem na południe, do regionów lepiej zaznajomionych z przygotowaniem ich do spożycia.

Późniejszy wzrost cen świeżych owoców morza mocno uderza w japońskich konsumentów i sprzedawców. W maju inflacja cen żywności osiągnęła najwyższy poziom od 47 lat, a ceny ryb wzrosły o 14,8% w porównaniu z rokiem poprzednim i przewyższyły wzrost cen mięsa o 8,6%.

„Reakcja ekosystemu się zmienia. Bardzo trudno jest przewidzieć, jakiego rodzaju gatunków będzie przybywać” – powiedział Shin-ichi Ito, profesor w Instytucie Badań Atmosfery i Oceanów na Uniwersytecie Tokijskim. „Rybacy potrafią się przystosować. Jednak w przypadku branży spożywczej — produktów rybnych i owoców morza — bardzo trudno jest dostosować się, ponieważ większość firm jest bardzo mała”.

W 2021 r. japoński przemysł rybołówstwa i akwakultury wygenerował około 9,5 miliarda dolarów. W tym samym roku Ministerstwo Rolnictwa, Leśnictwa i Rybołówstwa uruchomiło plan przywrócenia do 2030 r. produkcji rybnej do poziomu 4,44 mln ton z 2010 r. oraz pobudzenia hodowli nowych i strategicznych gatunków, takich jak granik i żółtogonek.

Agencja Rybołówstwa ministerstwa stwierdziła, że ​​jej celem będzie również zrównoważenie skutków zmian klimatycznych poprzez promowanie elektryfikacji pojazdów rybackich, hodowlę gatunków o wyższej tolerancji na ciepło oraz opracowanie strategii pomagających młodym łososiom przetrwać w trudniejszych warunkach.

„Rząd musi zmienić strukturę łowisk, zakładając, że w wodach wokół Japonii nie będzie można złowić prawie żadnego łososia ani saury” – powiedziała Takahisa Yamamoto, zastępca dyrektora ds. planowania polityki w agencji, wymieniając dwie ryby, które odnotowały największy spadek połowów w ciągu ostatniego roku Ostatnia dekada. „Dopóki zmiany klimatyczne będą się utrzymywać, nie możemy wymyślić najlepszego scenariusza”.

Zmiany w środowisku naturalnym nie ograniczają się do temperatur. Niektórzy rybacy ubolewają nad częstszymi regionalnymi czerwonymi przypływami, czyli toksycznymi zakwitami fitoplanktonu, które mogą szkodzić stworzeniom morskim. Wahania znaczących prądów oceanicznych wokół Japonii mogą również wpływać na temperaturę wody i aktywność lokalnych gatunków.

Inni za malejące połowy obwiniają interwencję człowieka, taką jak przełowienie, które rząd stara się ograniczyć poprzez zaostrzenie kwot, lub rygorystyczny japoński system filtracji, który zawraca wodę morską do oceanu bez składników odżywczych niezbędnych dla życia morskiego.

Biorąc pod uwagę różne czynniki i złożony podwodny łańcuch pokarmowy, niektórzy badacze niechętnie wskazują na globalne ocieplenie i cieplejsze wody jako jedyną przyczynę malejących połowów.

„Ekosystem jest bardzo skomplikowany. Nie ma wystarczających dowodów, aby udowodnić tę korelację” – powiedział Hirofumi Washiyama, główny badacz w Instytucie Rybołówstwa i Technologii Morskiej Shizuoka.

Japoński przemysł rybny zawsze ponosił ryzyko związane ze zjawiskami naturalnymi. Dla porównania, egzystencjalne zagrożenie zmianami klimatycznymi wydaje się bardziej groźne niż tsunami czy zmieniające się przypływy w Maisace, gdzie wielu wątpi, czy japoński rząd będzie w stanie zaoferować dużą pomoc.

„Tym problemem powinien zająć się cały świat. To zjawisko ma skalę globalną” – stwierdził Terada, hodowca ostryg.

Tymczasem rybacy opracowują własne metody kompensowania spadków połowów. Kilka lat temu Terada i inni zaczęli wieszać sieci wokół bambusowych stojaków, gdzie hodują ostrygi, aby odstraszyć dorady. Technikę tę zaczerpnięto z innych pobliskich miasteczek rolniczych.

Kilka mil dalej rybacy małży przetestowali podobne środki, aby uniemożliwić doradom zjadanie potencjalnych zbiorów, przeciągając siatkę przez tyczki na niewielkim skrawku płytkiej wody. Odkryli jednak, że materiał rozdarł się zbyt łatwo, pozostawiając siatkę podziurawioną.

W tym roku przeszli na płaską siatkę drucianą, którą ułożyli na partii młodych małży zebranych w okolicach jeziora Hamana i wrzucono do wody trzy tygodnie wcześniej. W upalne sierpniowe popołudnie 42-letni Yusuke Kawai odpiął metalową siatkę i zebrał małże w dłoniach, aby je obejrzeć. Wielu już nie żyło.

Siatka okazała się skuteczna w odstraszaniu dorad i drapieżnych ślimaków morskich. Kawai miał jednak przeczucie, że małże umieścili zbyt późno w ciągu dnia, wystawiając je na palący popołudniowy upał, zanim zdążyły uciec, zagrzebując się w piasku.

„W tamtym czasie było to jak gorąca kąpiel” – powiedział, oceniając temperaturę wody na około 86 stopni.

Dziesięć lat wcześniej w jeziorze było tak dużo małży, że turyści przyjeżdżali, aby je łowić. Jeszcze pięć lat temu małże stanowiły około połowy rocznych połowów Kawai.

Jednak w ciągu ostatnich dwóch lat jego zdobycze spadły prawie do zera. Teraz uzupełnia swoje dochody łowieniem sardeli i uprawą lawendy, jadalnych liści wodorostów, z których powstaje nori, kolejny podstawowy składnik kuchni japońskiej powszechnie stosowany w rolkach sushi. W zeszłym roku zaczął się uczyć hodowli węgorzy szklanych.

Agencja Rybołówstwa stara się pomóc rybakom dostosować się do zmian w życiu morskim, ucząc ich łowienia różnych gatunków ryb, co wymaga czasu i pieniędzy na naukę nieznanych technik przy użyciu nowego sprzętu. Nawet wtedy niektóre gatunki nie są warte inwestycji.

W Maisace zachęta do przechodzenia na dorady jest niewielka, mimo że ich liczebność rośnie. Przynoszą tylko ułamek pieniędzy, jakie rybacy mogą zarobić na innych gatunkach, bo smak jest mniej pożądany – choć samorządy robią, co mogą, aby zachęcić ludzi do większego jedzenia, współpracując z przetwórcami suszonej żywności i restauracjami nad opracowaniem nowe oferty.

Rząd krajowy promuje również produkcję wodorostów. Ale nawet to stało się trudniejsze wraz ze wzrostem temperatury.

W Kasaoka, mieście portowym nad Morzem Wewnętrznym Seto, Yuki Senoo i jego ojciec prowadzą jednego z dwóch ostatnich producentów nori, którzy pozostali w mieście. Kiedy pół wieku temu dziadek Senoo zaczął uprawiać lawendę, istniało około 50 lokalnych operatorów. Jednak rosnące koszty kapitału i starzenie się społeczeństwa skłoniły większość z nich do zamknięcia przedsiębiorstwa.

Teraz interesy Senoo znajdują się pod presją, gdy morza stają się coraz cieplejsze. Od września hodowcy nori przyczepiają nasiona lawendy do dużej sieci rozłożonej na powierzchni oceanu w celu zbioru od listopada do kwietnia. Cieplejsza pogoda jesienią i wiosną skraca sezon produkcyjny, ponieważ wyższe temperatury mogą wypaczać rośliny i zwiększać ich podatność na choroby.

Cztery lata temu Senoos rozpoczęli uprawę nowego rodzaju wodorostów o nazwie iwanori, które okazały się bardziej odporne na wysokie temperatury wody niż ich tradycyjna odmiana, susabi. Iwanori odpowiada obecnie za około 10% produkcji, ale Senoo stwierdził, że firma musi zwiększyć ten udział, aby przetrwać. On i jego ojciec rozpoczęli w tym roku także budowę rozległej sieci nylonowej, aby powstrzymać rosnącą populację dorad.

Zanim Senoo wrócił do Kasaoki, aby pracować w rodzinnym biznesie, jego ojciec planował zamknąć go przed ukończeniem 65 lat, co było kamieniem milowym osiągniętym trzy lata temu. Synowie Senoo, 8 i 11 lat, powiedzieli mu, że są zainteresowani ostatecznym prowadzeniem firmy, ale on nie chce pozwolić, aby uwiązali się w tak niepewnej przyszłości.

„Ich środowisko będzie gorsze niż moje” – powiedział. „Nie potrafię sobie wyobrazić, jak będzie wyglądał świat za pięć–10 lat”.

Read More

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *